Tak wiele pytań, a do tej pory tak mało odpowiedzi. Tego, czego nie udało się zobaczyć na filmach i zdjęciach na blogu nie zabraknie, czyli rozpoczynamy serię wpisów poświęconych naszemu ślubowi. 🙂 Na pierwszy ogień idą zaproszenia ślubne.
Zaproszenia ślubne DIY
Na wszystkich zdjęciach można zobaczyć efekt pracy kilku osób (na czele z grafikiem, który przygotował „ludków”), ale poza wydrukiem (skorzystaliśmy z usług Studio Druku z Torunia) braliśmy z Marcinem udział w każdym etapie ich powstawania – od projektu po wiązanie wstążeczek. 🙂
Jak to zrobić?
Wcielając się w rolę grafika, Marcin używał dostępnego na MacOs programu Pages (taki makowy Word). Jak już ogarnął zasadę działania, później wystarczyło jedynie wszystko ładnie poukładać. Oczywiście, kluczowym elementem były teksty. Ale jakoś sobie poradziliśmy. 😉
Produkcja zaproszeń ślubnych
Może nie widać tego na zdjęciach, ale gomułeczkowe zaproszenia ślubne składały się z 3 kartoników (zawiadomienia o ślubie, których rozdaliśmy pewnie drugie tyle tylko z dwóch) w formacie 1/3 A4, przedziurkowanych i przewiązanych wstążeczką. Na koniec klejem na gorąco (pożyczyliśmy pistolet) przyklejaliśmy własnoręcznie przygotowane kokardki. Całość była włożona do koperty. 🙂
Czy to jest drogie?
Za komplet zaproszeń i zawiadomień (w sumie kilkaset kartoników), wstążkę i klej zapłaciliśmy astronomiczną kwotę ok. 300 złotych. 😉 Można założyć, że 1 zaproszenie kosztowało nas jakieś 1,50 zł. Sądzę, że przebiliśmy nawet Allegro. 🙂
Wielka radość
W kilku filmach na youtube wspominaliśmy, że samodzielnie wykonana poligrafia, poza oszczędnościami, wygenerowała w nas pokłady energii, entuzjazmu, radości z tego co przed nami. Mimo nieprzespanych nocy, głównie przez Marcina, spędzonych na „projektowaniu” i dodatkowych obowiązków związanych z dopilnowaniem, by było tak, jak chcemy, zrobilibyśmy to samo za każdym razem!
Czas przygotowań „głupiej grafiki” okazał się dla nas czasem błogosławionym. Marcin nabył nowe umiejętności (myślę, że jeszcze będzie okazja się o nich przekonać), posmakowaliśmy twórczej współpracy i tak naprawdę lepiej się poznaliśmy. Już niedługo kolejne odsłony naszej narzeczeńskiej współpracy, a tymczasem kończymy się pakować i… do zobaczenia w Krakowie! 😉